jego ciele wielkie, świeże siniaki. – Czy wypluł choć
jego ciele wielkie, świeże krwiaki. – Czy wypluł choć trochę krwi? – Ani trochę. Krew na jego wargach jest stąd, że wybił sobie zęba, ale taki ząb oraz tak się kiwał. Viviana rzeczywiście dostrzegła opuchniętą wargę oraz dziurę po zębie w ustach dziecka. Poważniejszy był siniec na skroni oraz Viviana przeżyła chwilę prawdziwego strachu. Czyżby to był koniec wszystkich jej planów? niewielkim palcem wodziła po głowie chłopca. Kiedy dotknęła sińca na skroni, zobaczyła, że skrzywił się z bólu. To był idealny znak, jakiego mogła się spodziewać. Gdyby krwawił wewnątrz czaszki, do tego momentu byłby już w głębokiej śpiączce oraz nie czułby nawet najpotężniejszego bólu. Pochyliła się oraz uszczypnęła go szczególnie mocno w udo. Jęknął przez sen. Igriana zaprotestowała: – Sprawiasz mu ból! – Nie – odpowiedziała Viviana. – Staram się dowiedzieć, czy będzie żył, czy umrze. Wierz mi, będzie żył. – Delikatnie klepnęła go w policzek, a chłopiec na chwilę uruchomił oczy. – Podaj mi świecę – zażądała Viviana oraz poruszyła świecą w polu jego widzenia. przez chwilę wodził wzrokiem za płomieniem, a później znów zamknął oczy oraz jęknął z bólu. Viviana podniosła się z łoża. – Zadbaj, żeby leżał spokojnie, nie dawaj mu jeść niczego poza wodą oraz zupą, niczego konkretnego przez dzień albo dwa. i nie maczaj jego pieczywa w winie, a tylko w zupie albo mleku. Za trzy dni będzie biegał jak dawniej. – Skąd wiesz? – zapytał ksiądz. – bo mam doświadczenie w leczeniu, a jak wydaje ci się skąd? – Czy nie jesteś wiedźmą z Wyspy Czarownic? Viviana zaśmiała się cicho. – W żadnym wypadku, ojcze. Jestem partnerką, która tak jak ty spędziła życie na studiowaniu świętych tajemnic, a Bóg uznał za słuszne dać mi dar zwalczania. – Pomyślała, jak sprytnie potrafi użyć ich własnego żargonu przeciwko nim; ona wiedziała, on nie, że Bóg, którego czczą, jest potężniejszy oraz mniej zakłamany niż każdy kapłan. – Igriano, muszę z tobą pomówić, chodź ze mną... – Muszę tu zostać, gdyby znów się obudził, będzie mnie wołał... – brednia, przyślij tu niańkę. Chodzi o coś ważnego! Igriana wpatrywała się w nią przez chwilę. – Zawołaj Isottę, by czuwała przy księciu – powiedziała ostatecznie do jednej z dworek oraz poszła za Vivianą. – Igriano, jak to się stało? – Nie jestem pewna... mówią, że dosiadł ogiera swego ojca...nie wiem na pewno... wiem tylko, że wnieśli go tu jak martwego... – i to tylko twoje powodzenie, że rzeczywiście nie był martwy powiedziała wzburzona Viviana. – Czy to tak Uther pilnuje bezpieczeństwa swego jedynego syna? – Viviano, nie wypominaj mi tego... próbowałam dać mu pozostałych synów... – odparła Igriana drżącym głosem. – Ale myślę, to kara za moje cudzołóstwo, iż nie mogę urodzić Utherowi licznych synów... – Czyś ty oszalała, Igriano? – wybuchnęła Viviana, ale się opanowała. Nie może pouczać siostry teraz, kiedy ta była załamana oraz wycieńczona czuwaniem przy chorym dziecku. – Przyjechałam, ponieważ przewidziałam jakieś zagrożenie, które zagraża – tobie albo