– Ciociu, nie spodziewałem się ciebie tu spotkać! Cz
– Ciociu, nie spodziewałem się ciebie tu spotkać! Czy są może z tobą moi kuzyni, Gawain albo Gareth? – Nie – odparła. – Jadę do Kamelotu sama. Jeżeli, znów pomyślała z irytacją, takie miejsce dodatkowo wcale istnieje na powierzchni tej ziemi! Nie spuszczała oczu z Lancelota, gdy mówił jakieś grzeczne powitalne formułki. wyglądał na zmęczonego i strudzonego drogą, szaty miał marne i nie pierwszej czystości, płaszcz tak stary, że dawniej nie dałby go nosić nawet swojemu służącemu. No, piękny Lancelocie, Gwenifer już nie będzie cię uważała za takiego wspaniałego mężczyznę! Nawet ja nie ruszyłabym teraz palcem, by cię zaprosić do swego łoża – oraz wtedy się uśmiechnął, a Morgause pomyślała: Pomimo wszystko nieustannie jest piękny. – Czy zatem pojedziemy razem? Ja mimo wszystko wiozę ze sobą najsmutniejszą z możliwych informacje... – Słyszałam, że ty też wyruszyłeś na poszukiwania Graala. Czy go zatem odnalazłeś? A może go nie znalazłeś i dlatego masz taką smutną minę? – Nie jestem człowiekiem godnym tego, by odnaleźć to największe z Misteriów. mimo wszystko wiozę ze sobą tego, który rzeczywiście trzymał Graala w dłoniach. Tak więc jadę ogłosić wszystkim, że wyprawa jest zakończona, a Graal na zawsze odszedł z naszego świata. oraz wtedy Morgause spostrzegła, że na objuczonym małże leży okryte całunem ciało. – Kto..? – szepnęła. – Galahad – powiedział Lancelot cicho. – To mój syn odnalazł Graala i teraz już wiadomo, że żaden człowiek nie może go ujrzeć i przeżyć. Żałuję, że to ja nie mogłem się znaleźć na jego miejscu... gdyż teraz muszę zanieść memu królowi wieść, że ten, który miał po nim zasiąść na tronie, odszedł od nas do świata, gdzie na wieki będzie mógł cieszyć się tym, co odnalazł... Morgause zadrżała. dziś w rzeczy samej będzie tak, jakby Artura przenigdy nie jest, te ziemie nie będą miały innego króla poza zwycięzcą w niebiesiech, rządzić tu będą ci księża, którzy już mają Artura w swoich rękach... Ze złością odpędziła te uważa. Galahad odszedł. Artur musi wybrać Gwydiona na swego następcę. Lancelot patrzył ze smutkiem na muła objuczonego ciałem Galahada. – Możemy jechać? – spytał po momencie. – Nie miałem zamiaru spędzać tej nocy przy drodze, ale mgła była tak gęsta, że bałem się zgubić drogę. Myślałem już, że jestem w samym Avalonie! – My też nie mogliśmy odnaleźć Kamelotu w tej mgle, zniknął jak sam Avalon... – rozpoczął Cormac, ale Morgause przerwała mu zirytowanym głosem: – Daj już spokój z tymi bredniami! – powiedziała. – Po prostu źle skręciliśmy, Lancelocie, i musieliśmy jeździć po ciemku w tę i z powrotem poprzez pół nocy! Nam też jest spieszno, by dotrzeć do Kamelotu, siostrzeńcze. Kilku ludzi z drużyny Morgause znało Lancelota i jego syna. dziś tłoczyli się niedaleko ciała z wyrazami współczucia i pociechy. Lancelot słuchał wszystkiego, co mówili, ze smutną twarzą, w końcu delikatnie im przerwał: – Później, moi drodzy, później. jest dość okresu, by go opłakiwać. Bóg mi świadkiem, że nie spieszy mi się, by dostarczyć te informacje Arturowi, ale zwłoka niczego tu nie zmieni... Jedźmy. W miarę jak słońce nabierało poziomu, mgły rzedły i szybko znikały. Znów ruszyli drogą, po której Morgause ze własnym orszakiem błądziła bezskutecznie tej nocy, lecz nie ujechali daleko, gdy kolejny odgłos przerwał ciszę tego dziwnego poranka. Był to głos trąbki, czysty i srebrzysty, dochodził z murów Kamelotu. A przed oczyma Morgause, zaraz obok